Z miłości do siebie, czyli misja asertywna egoistka …

 

Z miłości do siebie, czyli misja asertywna egoistka już trwa. Zaczęłam ją jakiś czas temu. Teraz chcę kontynuować a także opisać na blogu. Kolejne kroki przede mną.  Step by step chciałoby się powiedzieć. Skąd się wziął pomysł? Otóż z życia. Na swojej drodze spotykamy różnych ludzi, którzy wpływają na nas, nasze emocje, wybory, plany życiowe i nierzadko naszą codzienność. Dobrze kiedy są to pozytywne i budujące nas relacje. Gorzej kiedy jesteśmy wykorzystywani, obrażani lub lekceważeni. Najgorzej kiedy czynią to stosunkowo bliskie, przynajmniej w teorii, osoby.

 

„Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,

uwolniłem się od tego wszystkiego, co nie było dla mnie zdrowe.

Od potraw, ludzi, przedmiotów, sytuacji i od wszystkiego,

co wciąż odciągało mnie ode mnie samego.

Na początku nazywałem to „zdrowym egoizmem”.

Ale dziś wiem, że to miłość do samego siebie.”

 

Charlie Chaplin

 

W ciągu naszego życia niektórzy z nas robią dużo dla innych, a niekoniecznie dla siebie. To taki samarytanizm, chęć dzielenia się z innymi, uszczęśliwiania i obdarowywania swoim czasem, energią, wiedzą i wsparciem psychicznym, a też nierzadko finansowym. Jednak niekiedy nadchodzi czas, że mamy dość. Przystajemy i mówimy stop. Czujemy się, że ktoś przelewa na nas złą energię, swoje frustracje i rozczarowania oraz wykorzystuje nas do swoich własnych celów i nierzadko naszym kosztem próbuje budować siebie.

 

„Myślę, że warto pytać siebie: Czego ja chcę dla siebie TERAZ?

To wymaga ciszy i skupienia.

Kiedyś często wydawało mi śię, że coś muszę-bo jestem potrzebna,

bo beze mnie się nie obejdą.

W pewnym momencie zabrakło sił,

a ponieważ chciałam iść własną drogą, zaczęłam dokonywać wyboru. (…)

Często nie potrzebnie boimy się powiedzieć „nie”, „nie chcę”.

Przekonałam się, że po powiedzeniu „nie” świat się nie zawali.”

 

Stanisława Celińska, Redakcja miesięcznika Charaktery, Charaktery, nr 11 (250), listopad 2017

 

W takim momencie włącza się czerwony alarm. Najpierw rozbrzmiewa stosunkowo łagodnie, aby potęgować swoją siłę przekraczając w końcu z pozoru niewinną czerwoną linię. Tak było właśnie u mnie. Niepotrzebnie tkwiłam w relacjach, które z gruntu rzeczy były zatrute od dłuższego czasu. Tutaj nasuwa się myśl, że to relacje rodzinne, które w wielu rodzinach są piękne i wspierające. U mnie tak nie było. Tyle, że musiałam dojrzeć do momentu, żeby już po prostu zwyczajnie odpuścić. Przestać pozwalać siebie źle traktować.

 

„Człowiek niepotrafiący zadbać o własne granice, jest jak ogród bez ogrodzenia,

z którego każdy może korzystać, kiedy tylko mu się podoba.”

 

Jasper Juul,„Nie” z miłości. Mądrzy rodzice-silne dzieci

 

Odważyłam się zacząć myśleć o sobie, o swoich emocjach i redukowąć toksyczność z mojego życia. Ma to miejsce na wielu płaszczyznach. Jednak do tego jeszcze wrócę. Tak jak pisałam w poście:

Pozytywny egoizm i asertywność w myślach oraz cytatach … | Życie i podróże (zycieipodroze.pl) 

ja do tego stanu dojrzewałam bardzo długo. Jest to proces, który zaczął się już jakiś czas temu i wciąż trwa. Stąd narodziła się idea: z miłości do siebie, czyli misja asertywna egoistka.

 

„Idź swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą.”

 

Dante Alighieri

 

Tak, jak wspominałam w wymienionym powyżej wpisie już kiedy mieszkałam w Wietnamie miałam pewne przemyślenia, bo wcześniej to były tylko przebłyski, kiedy intuicja podpowiadała co jest dla mnie dobre. Wówczas jej nie słuchałam wielokrotnie. Jednak to  dopiero ostatni rok był przełomowy. Zwłaszcza lato 2020 miało na moje myśli, uczucia i działanie duży wpływ. Choć mogliśmy z mężem cieszyć się naszym nowym, pięknym i wyjątkowym miejscem zamieszkania to truciznę sami wpuściliśmy do domu. Jednak o tym też będzie w odpowiednim momencie.

 

„W naszej kulturze bardziej akceptowane są grzeczność i hipokryzja

niż bezpośredniość i uczciwość.

Jeśli odmowa jest dla ciebie problemem,

twoim celem powinno być umiejtne powiedzenie „nie” komuś,

by móc powiedzieć „tak” sobie samej.”

 

Dominique Loreau, „Sztuka prostoty”

 

Teraz ku  zadowoleniu męża, który zna mnie najlepiej i zawsze przy mnie jest oraz siostry, która jest również moją najlepszą przyjaciółką, a niekiedy nawet mi matkuje 🙂 pomimo, że jest nieco młodsza, zaszła we mnie zmiana i to bardzo duża. Te najbliższe mi osoby zgodnie stwierdziły, że to dobrze iż wreszcie skończyłam z samarytanizmem i uszczęśliwianiem innych wokół. Przecież często nawet ci ludzie tego nie zauważali i nie rozumieli, gdyż tak po prostu miało być i już.  Jednak ja, przede wszystkim dla siebie samej, zmieniłam postawę. Chciałoby się rzecz nareszcie. I wiecie co, to  właśnie ja zyskałam najwięcej, o czym bedę pisać wkrótce.

 

„Kiedy nauczysz się być własnym przyjacielem, nigdy nie będziesz sam.”

 

Yaron Golan

 

Chciałoby się rzec lepiej późno niż wcale. Nauka i doświadczenie kosztują. Kosztem jest poświęcony czas, emocje, zaangażowanie, rezygnacja, zmiany planów i nierzadko pieniądze. Wszak uczymy się całe życie. Przepraszam, niektórzy myślą, że jest inaczej. Ja czym więcej wiem, to tak wiele jeszcze nie wiem.  Najważniejsze jest to, że z tym nowym, pozytywnym egoizmem i lepiej rozwiniętą asertywnością czuję się bardzo dobrze. Moje życie stało się lepsze, spokojniejsze, wolne od kłamstw, fałszu, wykorzystywania i destrukcyjnych relacji oraz ciągłego przypominania.

 

„Opuszczenie toksycznych ludzi to ważny krok w drodze do bycia szczęśliwym.”

 

Autor nieznany

 

Dziś, kiedy to piszę, sama z sobą i moją obecną postawą, która zmieniła się po 45 roku życia, jestem szczęśliwa i pełna dobrych myśli. Wszak życie to podróże, a podróże to życie, także te w głąb siebie. Dlatego z miłości do siebie wdrażam misję asertywna egoistka i zamierzam krok po kroku ją realizować. Mam świadomość, że jest to proces długotrwały. Dlatego nie nazywam go celem, a właśnie misją. Bardziej mi to odpowiada. Uczę się miłości do siebie, bo od tego trzeba zacząć.

 

44 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *