Wyspa Południowa Nowej Zelandii – piękno natury w czystej postaci …

Wyspa Południowa Nowej Zelandii to niewątpliwie piękno natury w czystej postaci. To kraina, którą śmiało można nazwać rajem dla każdego kto uwielbia góry, jeziora, rzeki, lasy, pola, fiordy, oceany, plaże i przyrodę otulającą całość w niepowtarzalnie magiczny sposób. Będąc tutaj trudno jest się nie zachwycić tym wszystkim, co nas otacza. Ten niezwykły zakątek naszej planety jest jak muzyka, jak poezja, która przenika wszystkie nasze zmysły i zostaje w sercu w swojej własnej szufladce. Pomyśleć tylko, że Wyspa Południowa Nowej Zelandii to tylko, a może aż,  jedna z wysp położonych na południowo-zachodnim Pacyfiku. Jednak krąży wiele opinii, że to tylko tutaj można poznać prawdziwą Nową Zelandię z jej ,,dzikim,, codziennym życiem. Jak dla mnie to raj na ziemi, miejsce idealne dla każdego podróżnika wielbiącego naturę w jej czystej postaci.

 

 

 

 

Nowa Zelandia, potocznie nazywana Krainą Kiwi, jest częścią Australazji. Tworzy południowo-zachodni kraniec Polinezji. Ze szkoły wciąż pamiętam pojęcie Australia i Oceania, które jest stosowane do określenia krainy obejmującego kontynent australijski, wszystkie wyspy Nowej Zelandii i pozostałe wyspy występujące na Oceanie Spokojnym. Odkrywcą Nowej Zelandii był żeglarz holenderski Abel Tasman. Nazwał on ją Staaten Landt”, co oznacza Ziemia Stanów, na cześć ówczesnych Stanów Generalnych. Nazwa „Nieuw Zeeland”, czyli Nowa Zelandia, pojawiła się 23 lata później. Po raz pierwszy na holenderskiej mapie z 1665 roku. Pochodzi ona od nazwy holenderskiej prowincji Zelandia. Nowa Zelandia od początków wieku XIX nazywana była ojczyzną Bogai rajem Pacyfiku. W języku Maorysów, rdzennych mieszkańców, występuje ona jako Aotearoa, czyli Długa Biała Chmura.

 

 

 

 

Nowa Zelandia dzieli się na Wyspę Północną (Te Ika-a-Māui), Wyspę Południową (Te Waipounamu), które są oddzielone Cieśniną Cooka i Wyspy Przybrzeżne takie, jak między innymi Wyspa Stewart, Wyspy Chatham, Wielka Wyspa Barierowa, Wyspa Urville, Wyspa Waiheke oraz Wyspy Subarktyczne. Pomyśleć tylko, że tylko 4,8 miliona Nowozelandczyków zamieszkuje całą krainę rozrzuconą na 268 021 km². Wyspę Południową Nowej Zelandii zamieszkuje zaledwie 1, 3 miliona osób. Zatem wcale nie dziwne jest to, że poza większymi miejskimi skupiskami, często przez wiele kilometrów nie spotyka się żadnych zabudowań, a tym bardziej ludzi. Całej drodze towarzyszą natomiast owieczki i baranki. One są wszędzie. Jest ich po wielokroć więcej niż mieszkańców. Poza nimi widzimy krowy i byki, przepiękne konie, jelenie, sarny, a gdzie nie gdzie możemy spotkać także alpaki.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wyspa Południowa jest największym lądem Nowej Zelandii.  Wzdłuż przebiegają przez nią Alpy Południowe. Pomyśleć tylko, że występuje tutaj 18 szczytów, które mierzą powyżej 3000 metrów. Najwyższym z nich jest przepiękny Mount Cook, który to mogliśmy podziwiać z bardzo bliska. Ma wysokość 3 754 metrach i zachwyca swoim kształtem. Najwyższe szczyty to nie jedyny górski krajobraz. Wyspa Południowa Nowej Zelandii to także magiczne i bardzo duże lodowce: Tasman Glacier, Franz Josef Glacier i Fox Glacier, a także piękne fiordy, które możemy podziwiać w pełnej krasie w okolicach Milford Sound. Oprócz tego to piękne, kryształowo czyste rzeki i cudne jeziora o kolorach jak z bajki. O niektórych z nich opowiem w kolejnych relacjach z naszej podróży kamperem po bezdrożach Południowej Wyspy Nowej Zelandii.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Poza wysokimi górami na swej drodze spotykamy szereg niższych pasm górskich, które są niezwykle urocze, a ich różnorodność zachwyca. Mienią się one barwami beżowymi lub odcieniami zieleni, w zależności od miejsca położenia i roślinności, która je sobie upodobała. Pomiędzy nimi znajdują się połacie łąk, pastwisk, pól i winnic. Całość okala morze i ocean z niezwykłą linia brzegową wzdłuż lądu zachwycając nietypowymi plażami, górami naleśnikowymi i parkami narodowymi niczym dżungla obfitująca we wspaniałe gatunki, które tutaj żyją. Wszystko to komponuje się ze sobą idealnie tworząc niepowtarzalną magiczną krainę niemalże, jak ze snów. Czasami myślę, że słowa: magicznie, rajsko, najpiękniej, wyjątkowo itp. brzmią blado i nie oddają tego, co czujemy zachwycając się tym zakątkiem naszej planety. Południowa Wyspa Nowej Zelandii jest tak nieziemsko piękna, że słowo ”Paradise” oddaje tylko część prawdy o niej. Ta kraina to epicka kraina marzeń, rajski zakątek z naszych snów.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Izolacja geograficzna i biogeograficzna Nowej Zelandii  wpłynęła na ewolucję gatunków zwierząt, grzybów i roślin. Około 82% rdzennych roślin naczyniowych ma charakter endemiczny obejmując 1944 gatunków. Lasy, przy braku naturalnych ssaków, zdominowane były i są przez ptaki takie jak: kiwi, kakapo, weka itp. Jednak kiedy pojawili się tu ludzie doszło do zmian środowiska naturalnego. Sprowadzone przez człowieka szczury, fretki i inne ssaki doprowadziły do wyginięcia wielu gatunków ptaków na przykład orła Haasta. Inne naturalnie występujące w Nowej Zelandii  osobniki to gady (tuatara, sinki i gekony), żaby, pająki, owady (weta) i ślimaki oraz nietoperze. Pomimo braku typowych ssaków lądowych ssaki morskie występują licznie. Wody zamieszkują wieloryby, delfiny, morświny i foki oraz pingwiny. Kiedy pływaliśmy po oceanie można było dostrzec ogromne ilości ptaków morskich, między innymi mew i albatrosów. W jeziorach, rzekach, wodach morskich i oceanicznych żyją przeróżne gatunki ryb. Najbardziej uciążliwa była sand fly – rodzaj muchy-meszki, nie dość że miejscami ich mnóstwo to gryzą nie wiadomo kiedy. Stosowaliśmy różne preparaty, ale i tak pogryzienia się zdarzały.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Południowa Wyspa Nowej Zelandii to piękno natury w czystej postaci, ale też znajdziemy tam kulinarne przysmaki. Nam najbardziej smakował łosoś wędzony z różnymi przyprawami i jagnięcina, która przyrządzona w odpowiedni sposób rozpływała się w ustach. My większość posiłków przyrządzaliśmy sami po wcześniejszym zaopatrzeniu się w produkty w sklepach, głównie Countdown i PAK’nSAVE. Na jagnięcinę przyrządzoną nie przez nas skusiliśmy się w Christchurch przed wylotem. Polecamy skosztować ja w Pedro’s House of Lamb. Zarówno jagnięcina, jak i dodatki tam proponowane to pyszności, a porcje ogromne! Poza tym smakowały nam sery żółte wędzone, prawdziwy chleb prosto z piekarni, o co w Wietnamie trudno, kefir i biały serek, którego w Hanoi nie uraczysz i owoce, zwłaszcza  czereśnie, jeżyny, maliny i jagody a także lody Hokey-Pokey. Co do win popróbowaliśmy i niektóre były całkiem niezłe, ale żadne nie urzekło nas aż tak, aby je polecać.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

My nasza trasę rozpoczęliśmy i zakończyliśmy w Christchurch. Dolecieliśmy tutaj z Hanoi przez Sydney. Wracaliśmy z kolei z miedzy lądowaniem w  Melbourne. Aby tutaj dotrzeć każdy musi pokonać wielotysięczną drogę niezależnie skąd przybywa. Nawet z Australii, która jest stosunkowo blisko położona, też trzeba raczej dolecieć. Od Polski jest to miejsce najdalej oddalone, to takie nasze antypody i to niemalże dosłownie. Po przybyciu na Południowa Wyspę Nowej Zelandii odebraliśmy wynajętego wcześniej już kampera i ruszyliśmy w drogę. W kolejnych wpisach pojawią się relacje z kolejnych dni i piękne zdjęcia, które zobrazują naszą magiczną podróż. Dziś nadmienię jeszcze, że Południowa Wyspa Nowej Zelandii jest bardzo bezpieczna.

Baza noclegowa w Nowej Zelandii jest bardzo rozwinięta i dostosowana do różnego typu odwiedzających. Niemalże wszędzie można skorzystać ze specjalnie wyznaczonych parkingów wraz z zapleczem sanitarnym lub z moteli, hosteli i hoteli. My na postoje, z reguły wybieraliśmy jeziora, ze względu na piękne widoki i naszą wędkarską pasję. Najczęściej płaciliśmy sami, wrzucając pieniądze do skrzyneczki umieszczonej na terenie kempingu. Niewyobrażalne jest to, że darzy się takim zaufaniem osoby parkujące. Nikt nic nie sprawdza, nie pilnuje, a wszystko przebiega jak należy. Już w Australii spotkaliśmy się z takimi rozwiązaniami, ale tutaj było takich miejsc znacznie więcej. Tylko raz widzieliśmy strażnika opróżniającego skrzyneczkę. Można było tez mu osobiście zapłacić gotówką, bądź kartą.

 

 

 

 

Na ogół już w czasie trasy, co dwa dni,  korzystaliśmy z punktów dump station. Wypróżnialiśmy nieczystości i uzupełnialiśmy świeżą wodę, aby być niezależnym w dalszej drodze i w wyborze postoju. Tylko raz parkowaliśmy w miejscu z podłączeniem do prądu i pralnią. To nam wystarczyło zarówno na podładowanie tego, co w drodze było utrudnione i na jedno pranie. Każdy nasz postój, no może poza jednym świadomym wyborem, był znakomitym miejscem na odpoczynek, pyszną kolację przygotowaną samodzielnie i relaks we dwoje. Znalazł się  czas na spacery, wędkowanie, cieszenie się naturą i swoją obecnością.

 

 

 

 

Często nie było zasięgu w tych miejscach, które wybieraliśmy, ale nam to odpowiadało. W końcu to były nasze wakacje i spełniało się jedno z naszych największych podróżniczych marzeń, wiec kto by myślał o telefonach, czy internecie. Częściową relacją dzieliliśmy się na facebooku wówczas, gdy była chwila przerwy. Co prawda zawsze po czasie, ale ze względu na tych którzy na nią czekali staraliśmy się to czynić. Dziś zmierzam już do końca. Jeśli macie pytania to śmiało pytajcie, a jeśli chcecie poznać naszą trasę, miejsca które odwiedziliśmy i co przeżyliśmy, to zapraszam do kolejnych wpisów z cyklu o Południowej Wyspie Nowej Zelandii.

192 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *