Weekend, motocykl, góry i my, czyli okolice Mai Chau, Hoa Binh i Thanh Hoa …

Wypraw w okolice Mai Chau i góry je okalające było już kilka. O jednej z nich pisałam w poście https://www.zycieipodroze.pl/2016/02/15/piekna-trasa-motocyklowa-czyli-okolice-mai-chau/. A dziś będzie bardziej fotograficznie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W dzisiejszym poście wspomnę tylko, że to piękna, niezwykła kraina, jakże inna od tego co dookoła nas każdego dnia, od codzienności w Hanoi. Choć i tutaj można znaleźć zielone zakątki z dala od tłumu ludzi, kurzu i spalin. Jednak my uwielbiamy nasze weekendowe motocyklowe wyprawy w góry. Tam tylko one, niesamowita przyroda, my, nasz motor i niezwykli ludzie spotykani na drodze, do których mamy ogromne szczęście.

 

 

 

 

 

 

 

 

Tym razem na naszą wyprawę mieliśmy prawie dwa dni. Weekend był piękny, słoneczny, stworzony, aby rozkoszować się jazdą na motorze pośród pięknych gór, zielonych pól, strumyków, potoków, wiosek i pracujących ludzi. Tak, teraz to czas sianokosów, czyli dokładnie pisząc  ,,ryżokosów,,. W okolicach Mai Chau praca w tym czasie wre na całego. Ludzie ręcznie, bądź z użyciem maszyn młócą ryż, który następnie my z przyjemnością zjadamy. Praca jest ciężka, a maszyna na przykład jedna na całą wieś. Widzieliśmy, jak jedna maszyna krążyła po wsi, a ludzie wyczekiwali już na nią z uszykowanymi wcześniej na drodze zebranymi kłosami ryżu.

 

 

 

 

 

 

 

 

Nasza motorowa wyprawa objęła swym zasięgiem okolice Mai Chau, Park Narodowy Pu Luong Natural Reserve, prowincję Hoa Binh i Tanh Hoa z Parkiem Narodowym Pu Hu Nature Reserve. Pierwszego dnia nasza trasa przedstawiała się następująco:

 

 

 

 

Wiodła pośród zielonej, górskiej krainy zadziwiającej oczy. Momentami zjazdy były dość strome, a podjazdy wymagały niemałego wysiłku od naszego motorka. Było magicznie i zachwycająco. Zjazd przedstawiony na poniżej mapce był ekstremalny. Mój mąż jest świetnym kierowcą stąd możemy i po takich wertepach, zdawało by się nie do przejechania, podróżować. Jest to fascynujące, że możemy przebywać w miejscach, gdzie rzadko ktoś inny oprócz mieszkańców dociera.

 

 

 

 

 

Z kolei drugiego dnia przemieściliśmy się już do prowincji Thanh Hoa, gdzie mogliśmy podziwiać inny krajobraz górski z rzeką po środku niego.

 

 

 

 

 

Tutaj mijaliśmy wiele wiosek zamieszkanych przez inne mniejszości etniczne niż poprzedniego dnia. Po tej stronie gór powstają dwie tamy, gdyż w trakcie budowy sa dwie elektrownie. Trochę to zniszczyło naturalny krajobraz, ale z drugiej strony mieszkańcy mają pracę, a w przyszłości energia popłynie do wietnamskich domów. Nadal jest zielono, a szczyty gór wyglądają zachwycająco.

 

 

 

 

 

 

 

 

Na noc zatrzymaliśmy się, docierając już w ciemnościach, w Homestay niedaleko Mai Chau, wybranym na google przypadkowo. To był dobry wybór. Gospodarze byli bardzo mili. Warunki dobre z ciepłym prysznicem, czystymi ręczniczkami i noclegiem pod baldachimem w dormitorium, w którym byliśmy tylko my. Nasi gospodarze zabrali nas na urodziny, na których zgromadzili się wszyscy mieszkańcy wsi. My byliśmy dla nich atrakcją, a z kolei oni dla nas towarzystwem z którym spędziliśmy przemiły wieczór. Istny folklor w wietnamskim wydaniu. Rano, gdy ruszaliśmy w drogę wycałowali nas, wyściskali i zaprosili nas ponownie. Wierzcie mi, że bariera językowa nie stanowi problemu w komunikowaniu się z Wietnamczykami zamieszkującymi górskie krainy.

 

 

 

 

 

 

 

 

Nasza kolejna wyprawa w okolice Mai Chau była bardzo udana i magiczna. Uwielbiamy tamte okolice za piękną górską krainę, zielone pola, puste tereny, wioski i wspaniałych ludzi je zamieszkujących. Jesteśmy tam mile widziani i spotykamy się z życzliwością i sympatią. Możemy poznawać styl życia ludzi zamieszkujących górskie krainy przebywając blisko z nimi. Potwierdzam to, co napisałam w poście poprzednim o Mai Chau, że wokół niego znajdują się najpiękniejsze trasy motocyklowe, choć te na północy są równie urocze. Różnica jest jedna. W okolicach Mai Chau wszystko jest blisko siebie, góry i pola, co czyni widoki niesamowitymi. Natomiast na północy trasy zlokalizowane są na większych przestrzeniach i stąd inny punkt odniesienia.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Niewątpliwie nasz kolejny weekend na motorze pośród niezwykłych widoków, magicznych gór, zielonych pól i miłych ludzi napotkanych po drodze, był bardzo udany. To jest to, co my ,,Grendziaki,, lubimy najbardziej, czyli motor, góry i my 🙂

38 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *