Post o Filipinach w trakcie przygotowań, a już dziś napiszę o naszej weekendowej wyprawie motocyklowej przez piękne, wysokie góry i to tylko około 130 kilometrów od Hanoi.
Jeszcze dobrze nie ostygliśmy po przygodzie na Filipinach i po jednym dniu przerwy zdecydowaliśmy się wykorzystać piękną pogodę w czasie weekendu, i rozpocząć sezon motocyklowy w tym roku. Nasz motorek już stęsknił się za nami. Udaliśmy się w okolice Mai Chau i Pu Luong Natural Reserve, aby pokonać przepiękną trasę stworzoną dla motocyklistów, a wiodąca przez cudowną, zieloną, górzystą krainę. Rezerwat bowiem otoczony jest dwoma pasmami górskimi z najwyższym szczytem Pu Luong położonym 1700 m n.p.m. My przedostaliśmy się zarówno przez jedno, jak i drugie pasmo. Pierwszego dnia udaliśmy się do Mai Chau. Droga wiodła przez malowniczą krainę, ale to, co najpiękniejsze miało nastąpić następnego dnia.
Mijaliśmy piękne góry, podziwialiśmy piękne widoki, strumyczki, wodospadziki, aby po przemierzeniu 130 kilometrów zachwycić się położeniem Mai Chau. Miasteczko położone w dolinie, pośród gór stało się naszą bazą wypadową na kolejny dzień, w którym planowaliśmy przejechać przez góry. W tym rejonie zamieszkują głównie dwa plemiona Thai, które stanowią najliczniejsze grupy etniczne w tych okolicach. Stroje, w których występują są przepiękne. Charakterystyczne dla tej okolicy są domy postawione na palach, wybudowane z bambusa i drewna. Plemiona żyją głównie z uprawy ryżu i rękodzieła. Na polach ryżowych praca wre od rana do nocy. Wychodowane sadzonki obmywa się, a następnie kępkami układa się na polu, aby je rozparcelować na całym terenie. Ludzie pracują stojąc po kolana w wodzie i jest to naprawdę niełatwa praca.
My zamieszkaliśmy u rodziny wietnamskiej w home stay w przytulnym, czystym domu. Zostaliśmy ugoszczeni wspaniale, a poczęstunek był wyborny. Najbardziej smakowała nam kapustka przyrządzona w stylu, w jakim gotujemy młodą kapustę wiosną w Polsce. Wieczór zakończyliśmy przy świecach, gdyż wyłączono prąd. Zasnęliśmy szybko, aby jeszcze szybciej się przebudzić przy dźwiękach muzyki. Mieszkańcy wykorzystując fakt, że wreszcie włączono prąd bawili się, śpiewali karaoke i radowali się. Wszak to ostatni dzień wolny obchodzonych Świąt Tet, czyli Nowego Roku. Kiedy dźwięki muzyki i śpiewów ucichły zasnęliśmy szybko i spaliśmy jak małe dzieci. Górskie powietrze bardzo temu sprzyja.
Wczesnym rankiem, po śniadaniu przygotowanym przez panią domu ruszyliśmy w trasę, którą tego dnia mieliśmy przejechać. Poniżej mapka trasy na ten dzień.
Kraina otaczająca nas była przepiękna. Najpierw podążaliśmy drogą QL15C, aby później odbić od niej kierując się na przeciwległe pasmo gór. Tym sposobem najpierw wzbijaliśmy się w górę jednym pasmem gór, aby następnie zjechać do doliny i znów udać się pod górę pokonując kolejne wzniesienia. Mijaliśmy piękne okoliczne góry, które zapierały dech w piersiach. Pola ryżowe zwłaszcza te tarasowe zachwycały nas, choć to dopiero początek wiosny i ryż dopiero co jest rozsadzany. Miejscami czerwona gleba odróżniała się przecudnie od wspaniałej zieleni gór i pól. Praca wszędzie toczyła się na całego. Wietnamczycy to bardzo pracowici ludzie. Po drodze w jednej ze wsi skosztowaliśmy Pho Bo, a i napić się trzeba było z mieszkańcami sznapsika. Trasa była cudowna, urocza i zachwycająca. Nie można było oderwać wzroku od okolicy i tej niezwykłej krainy. Stworzona wprost na wyprawy motocyklowe, a nawet gdyby ktoś chciał się pokusić pełne wrażeń wędrówki trekkingowe. Chociaż momentami nasz motorek nie miał lekko. Ale dał radę nasz malutki kochany, a jakże by inaczej.
Oprócz cudownych, niesamowitych gór, strumyków, potoczków, wodospadzików i przepięknych pól ryżowych gdzieniegdzie znajdowały się plantacje herbaty. Można było zaobserwować wiele miejsc, w których uprawiano drzewa bambusowe. Wszędzie, na każdym kroku obecne były zwierzęta: krówki, bawoły, kaczki, kurki, pisklęta, które często przecinały, bądź zastępowały nam drogę. Dla nas to były dwa niezwykłe weekendowe dni spędzone w magicznej, górskiej krainie. Tak się zastanawiam po co jechać do Sapa na północy Wietnamu, gdy góry w okolicach Mai Chau są tak piękne i niesamowite, a okolica niezwykle malownicza, bajeczna i interesująca. A do tego jest niewielu turystów, a gdy się pojedzie w wyższe partie gór nie ma ich w ogóle. Ludzie są bardzo życzliwi, przyjaźnie nastawieni i ceniący towarzystwo przyjezdnych. Nie ma tego komercyjnego blichtru, który niestety jest w Sapa, choć i tam można znaleźć spokojne miejsca, co nam się udało, ale o tym napiszę w jednym z kolejnych postów.
12 komentarzy
Maja | Jusiaczki On Tour
Podziwiam na tym motorze:) Pięknie tam!
Aneta Grenda
Na motorze podróżuje się niesamowicie, a kraina faktycznie piękna 🙂
Kinga Bielejec
W czasie naszej podróży po Wietnamie nie odwiedziliśmy tego miejsca. Zaczynam żałować… I czekam na post o Filipinach, bo wybieram się tam w marcu/kwietniu jak dobrze pójdzie 😉
Aneta Grenda
Nie da się wszystkiego zobaczyć w danym kraju, zwłaszcza rozległym w krótkim czasie 🙂 a na post o Filipinach zapraszam serdecznie, może przyda się w planowaniu 🙂
alexanderkowo.pl
Ale zazdroszczę wyprawy
anetagrenda
Dziękuje bardzo 🙂
Bookendorfina Izabela Pycio
Mamuśku, jakie fantastyczne widoki, krajobrazy, odsłony kultury i kuchni. Bardzo Wam zazdroszczę takich mozliwośxci podróżniczych. 🙂
Bookendorfina
anetagrenda
Dziękujemy Ci bardzo 🙂 Uwielbiamy te nasze motorowe wyprawy z plecakiem przez niezwykłe okolice, gdzie zwykłe życie jest niezwykłe 🙂
Konfabula
Ale widoki! Ale nie chciałabym tam mieszkać i sadzić co roku tego ryżu… aż łza się kręci jak pomyślę jak tani jest produkt, który tak wiele pracy potrzebuje!
anetagrenda
Tak widoki niezwykłe, ale zgadzam się że praca w polu bardzo męcząca i szkoda, że nie doceniana …
Agata
Magiczne miejsce, na pewno znajdzie się na mojej Bucket list!
anetagrenda
Miejsce wyjątkowe 🙂 Cieszę się, że i Tobie się podoba 🙂