Ponieważ ku mojej i mojego męża uciesze, od półtora dnia, mieszkamy w apartamencie z kuchnią, postanowiłam wczoraj zaskoczyć mojego partnera i przygotowałam dla nas kolację. Chciałam, aby to było coś innego od, zresztą bardzo dobrego, jedzenia wietnamskiego i hotelowego, ale bez iskry w postaci większej ilości i rodzaju używanych przypraw, które my uwielbiamy. I największym minusem jest to, że dania serwowane przez innych nie są przyrządzane samodzielnie, a wtedy nie wiemy, co znajduje się w środku i czy użyte składniki były świeże i dobrej jakości. Nadchodzą takie dni, że przychodzi tęsknota za smakami polskiej kuchni, czasami tradycyjnymi, a czasami po prostu domowymi i ochota na to, aby samemu gotować, zwłaszcza kiedy się uwielbia…
-
-
Fenomen Phó…
I znów przed nami nowy dzień. Wchodzę w niego z radością i wdzięcznością oraz chęcią pisania. Choć za oknem nieco ponuro i niedawno przestało padać ja pozytywnie patrzę na świat i napiszę dziś o Phó, gdyż doskonale pasuje ona do takiego dnia jak dzisiaj. Przebywając w Wietnamie, zwłaszcza w Hanoi, czy też na północy kraju, może nasunąć się myśl, że apetyt na Phó, to apetyt na życie w wietnamskim wydaniu. A co to jest Phó? Jest to dla wielu Wietnamczyków podstawowe danie każdego dnia. Phó to zupa, która króluje na ulicach Hanoi i w wielu domach. Ludzie tutaj mieszkający spożywają ją bardzo często, a teraz w porze chłodnej gości na niektórych stołach…