Ale za to niedziela, ale za to niedziela…będzie dla nas…:)

Jakże dla mnie prawdziwe są słowa, zwłaszcza zawarte w  refrenie, piosenki Niebiesko – Czarnych „Niedziela będzie dla nas”. Uwielbiam niedziele i to nie dlatego, że w niedzielę się urodziłam i do tego wielkanocną. Każdą niedzielę bardzo lubię, ale taką po tygodniu pracy tutaj w Wietnamie, gdy mój mąż pracuje sześć dni w tygodniu, a nie jak to było przed przyjazdem do Hanoi, pięć, doceniam ten dzień szczególnie i cieszę się, gdy nadchodzi. A wczorajsza była znów wyjątkowa, gdyż odkąd mamy własną kuchnię i większy apartament jakoś tak mimowolnie poczuliśmy, że to jest nasz nowy dom. Jest przytulnie, wygodnie i po domowemu. Nikt raczej nie zakłóca spokoju, chyba poza nami, 🙂 gdyż w sobotę, gdy słuchaliśmy muzyki nieco głośniej ktoś zapukał w ścianę, jak do nastolatków, więc ściszyliśmy ją po prostu 🙂 A niedzielę, piękną, słoneczną rozpoczęliśmy w radosnych nastrojach.

IMGP4401

Zaparzyłam pyszną, pachnącą kawę, oczywiście po wietnamsku, w aluminiowym filtrze o nazwie Phin, o czym pisałam w poście  https://zycietopodrozblog.wordpress.com/2015/12/09/wietnamska-kawa-i-smok/ i racząc się nią, jej wyjątkowym smakiem, aromatem unoszącym się w powietrzu, poczuliśmy się jak u siebie, tak jak wcześniej w Katarze, czy w Polsce. Bo miejsce nie ma znaczenia, ale aura już tak. A w tym apartamencie, w którym teraz mieszkamy, są dobre fluidy. Kawa, słoneczko za oknem zapowiadające piękny, ciepły dzień, rozmowa z mężem sprawiły, że czułam się przepełniona radością i szczęściem, widocznym zresztą gołym okiem. Nieco później, gdy mój mąż zaczął krzątać się po kuchni zrozumiałam, jak bardzo uwielbiam ten widok. Wcześniej to było jak najbardziej normalne dla mnie, ale teraz po kilku miesiącach bez kuchni, chyba naprawdę bardzo to doceniam.  Jest to bardzo ważne posiadać kuchnię 🙂 dla mnie i mojego partnera, gdyż uwielbiamy gotować. W Katarze, gdzie mieszkaliśmy sześć lat, często przygotowywaliśmy domowe jedzenie dla siebie, przyjaciół, rodziny i znajomych. Nawet piec do wędzenia mój mąż wybudował własnymi rękoma i mogliśmy raczyć się wędzonymi pysznościami, ale o tym będzie traktował post, a może posty na temat Kataru i naszego życia tam. Wracając do naszej niedzieli i widoku, który mnie rozczulił, czyli mojego partnera w akcji, przygotowującego obiad dla nas, czułam się wyjątkowo. Mąż krzątający się po kuchni, ulubiona muzyka w tle, wsparcie pozytywnych działań Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy … czyż może być piękniejsze do południa w niedzielę. Nawiązując do Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wspieramy ją od początku, odkąd byliśmy w liceach, później już jako rodzina z naszym synkiem Adasiem, a teraz we dwoje nie wyobrażając sobie, aby mogło być inaczej.

IMGP4402

Fantastyczne jest to, że nawet nie mieszkając w Polsce, można z zagranicy też się zaangażować i chociażby internetowo wykonać przelew lub wziąć udział w tej niesamowitej akcji licytując różności. Dla nas to jedno z ważnych wydarzeń każdego roku odbywające się w styczniu. Wspieramy WOŚP, gdyż przebywając w wielu szpitalach z naszym synkiem we wcześniejszych latach widzieliśmy wszędzie sprzęt zakupiony z jej środków, oznaczonych charakterystycznym serduszkiem. I dlatego ja nie rozumiem po co dopisywać jakieś ideologie, czy też stwarzać negatywną atmosferę wokół Fundacji. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy robi bardzo dużo dobrego i dlatego my wspieramy jej akcje. Jest to coś wyjątkowego i to nie tylko o pieniądze chodzi, ale o zaangażowanie ludzi, wolontariuszy, bycie razem w tym dniu, uczestnictwo w różnych imprezach i realizację przy okazji celu i każdego roku nowego programu pomocy dzieciom, starszym, czy też osobom z innymi problemami zdrowotnymi oraz zaopatrywanie placówek medycznych w jakże potrzebny sprzęt oraz aparaturę. Tak trzymać.

I tak, kiedy mój mąż przyrządzał obiad, dookoła roztaczał się niezwykły zapach i aromat łączących się składników, wsparliśmy WOŚP, muzyka grała w tle, poczułam, że jestem szczęśliwą kobietą, pomimo różnych doświadczeń w życiu i dokonywaniu niełatwych wyborów, przy boku mojego męża. Wiem to każdego dnia, ale czasami czuję to w sposób szczególny. Niedziela rozpoczęła się wyjątkowo pięknie, pachnąco, muzycznie i z sercem. Po przepysznym obiadku udaliśmy się na powietrze i na przejażdżkę na motorze.

IMAG2411

Dzień był piękny, słoneczny i bardzo ciepły, bezwietrzny, czego już dziś nie można powiedzieć. Temperatura osiągała około 27 stopni Celsjusza, więc chyba zima odchodzi. Może skończą się ponure dni z deszczem i bez słoneczka. Choć ja lubię deszcz, ale nie taki ulewny, zimny i sprawiający, że dookoła jest ponuro. W grudniu w Hanoi bywało i po 11 stopni, a teraz raczej jest powyżej 20. Tutaj zmiany atmosferyczne zachodzą bardzo szybko. Jednego dnia bardzo ciepło, a drugiego wietrzny front lub deszcz obniżający temperaturę o 10 stopni. Teraz już chyba wiosna, po krótkiej hanojskiej zimie 🙂

Kiedy jeździ się na motorze, lub spaceruje po różnych zakamarkach można zaobserwować wiele ciekawych sytuacji, jak na przykład kąciki urody :). Fryzjerzy, czy osoby świadczące tego typu usługi, rozkładają dosłownie wszędzie swoje warsztaciki i służą swoimi usługami innym. Każde miejsce jest dobre, wystarczy kawałek drzewa i zieleni przedzielającej dwa pasy ruchu, czy skwerek nad jeziorem. Wygląda to może nieco egzotycznie, ale dla mnie jest to takie azjatyckie, wpisane w klimat tej części świata.

IMAG2769

Można również znaleźć się w korku – śmiesznym, ale frustrującym, spowodowanym nie przestrzeganiem zasad na drodze, a z którym i panom policjantom trudno sobie poradzić. Pojazdy poustawiane w różne strony, kilkaset motorów i bezradność. Na szczęście zawsze ten problem jakoś się rozwiązuje i jedzie się dalej 🙂

Ponieważ włosy mojego męża wymagały już obcięcia odwiedziliśmy naszego wietnamskiego fryzjera. A nie skończyło się na tym i integrowaliśmy się z osobami, które tam przebywały, popijając piwo i przegryzając pyszne, suszone, pikantne mięso z bawołu, którym poczęstował nas nasz fryzjer. Zamówienie już złożyliśmy na tę przekąskę 🙂

Po powrocie do domu i kolacji nadszedł czas na emocje, a uwierzcie były one ogromne dla takich kibiców jak my. Oglądaliśmy bardzo ważny mecz Polska-Niemcy w siatkówce, który był rozgrywką o wszystko, a mianowicie o Olimpiadę w Rio de Janeiro. Nie wszystko szło dobrze. Jednak nasi chłopcy walczyli do końca i sprawili nam ogromną radość wygrywając. Teraz tylko turniej w Tokio po drodze i mamy nadzieję na awans na Olimpiadę, która już w tym roku. Kiedy losy meczu były niepomyślne dla Polaków, nadzieja malała, a serce przeżywało kolejne „sportowe zawały” powiedzieliśmy chłopakom, do ekranu oczywiście, że my, jak tylko wygrają, pojedziemy do Tokio w maju spotkać się z nimi, zobaczyć ich na żywo i kibicować im. Słowo się rzekło i zrobimy wszystko, aby go dotrzymać 🙂 Kiedy emocje sportowe już opadły skupiliśmy się na sobie spędzając romantyczne chwile z muzyką i lampką wina w tle. To był bardzo piękny, pogodny, radosny, aktywny i dobry dzień. Może zwyczajny, ale jakże uroczy w swej zwyczajności. Zgodny ze słowami: Ale za to niedziela, ale za to niedziela… będzie dla nas 🙂

Dla mnie niedziela jest dniem, na który czekam w każdym tygodniu. Lubię ją spędzać na różnych wyprawach, przejażdżkach, ale także domowo z pachnącymi pysznymi daniami, kręcącym się prywatnym kucharzem w kuchni i muzyką w tle. Taka jest chyba najpiękniejsza. Bo czyż może być coś cenniejszego niż czas spędzony razem ? Myślę, że nie. Czas spędzony z kochającym nas człowiekiem, którego darzymy wyjątkowym uczuciem, jest bezcenny. A czym dla Ciebie Droga Czytelniczko i Drogi Czytelniku jest niedziela ? Czy jest to dla Ciebie dzień szczególny, a może masz inne wyjątkowe dni, które uwielbiasz ?

Z życzeniami miłego, udanego, pełnego pozytywnych myśli i dobrych zdarzeń tygodnia pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie 🙂

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *