Przygoda w Australii, czyli spełniające się dziecięce marzenie …

Są takie marzenia, które spełniają się po kilku, kilkunastu, czy nawet kilkudziesięciu latach. Tak jest i z moją Australią. Marzyłam o niej już bardzo dawno jako mała dziewczynka, czy też nastolatka. Oglądając ,,Ptaki ciernistych krzewów,, i ,,Powrót do Edenu,, oraz ,,Krokodyla Dundee”, filmy którym towarzyszyła sceneria australijskich rozległych przestrzeni, bardzo chciałam tam być. Było to od kilkudziesięciu lat miejsce, w którym chciałam być. I teraz, po czterdziestce, Australia stanęła przede mną i moim mężem otworem, a zrealizowanie dziecięcego marzenia stało się faktem i naszym udziałem. Przemierzyliśmy wschodnim wybrzeżem tegoż niezwykłego, pełnego niespodzianek kraju 3800 kilometrów kamperem. Taki styl podróżowania był naszym marzeniem, gdy mieszkaliśmy w Polsce, czy też w Katarze. Zrealizowaliśmy je teraz, choć już niestety tylko we dwoje, w fizycznym wymiarze. Duchowo Adaś, nasz synek, jak zawsze, był z nami.

Australia

 

 

 

 

 

 

Australia to ogromny, niezwykły, różnorodny i zachwycający kraj. My naszą pierwszą część przygody z nią rozpoczęliśmy w Sydney, a zakończyliśmy w Cairns. Na pokonanie tej drogi mieliśmy niestety niecałe dwa tygodnie, więc zaplanowaliśmy naszą podróż według własnego uznania.  Zatrzymywaliśmy się tam, gdzie sami chcieliśmy i była to dla nas wyjątkowa podróż. Ten przepiękny, wschodni odcinek australijskiej drogi to pierwsza część naszej przygody z Australią i mam nadzieję, że nie ostatni. Zamierzamy wrócić do tego magicznego, wyjątkowego i zaskakującego kraju.

 

 

 

 

 

 

Australia jest ogromnym państwem położonym na półkuli południowej i jednocześnie najmniejszym kontynentem. Choć jest znacznie większa od Polski zamieszkuje ją niewiele ponad 24 miliony ludności. Najgęściej zaludnione jest wschodnie i południowo-wschodnie wybrzeże. W drodze zauważalna była znaczna różnica pomiędzy większymi skupiskami  na obszarze od Sydney do Brisbane, a znacznie mniejszymi i oddalonymi od siebie z Brisbane do Cairns, a nawet Port Douglas. I choć wszędzie bardzo nam się podobało to właśnie Queensland z ogromnymi przestrzeniami, odległościami, Wielką Rafą Koralową, suchszymi terenami rodem z buszu, czy też tropikalnymi lasami deszczowymi w postaci dżungli zachwyciło nas najbardziej.

 

 

 

 

 

Podróżując kamperem, pokonując setki i tysiące kilometrów, mogliśmy podziwiać łąki, pastwiska, pola, góry, doliny, jeziora, rzeki, parki narodowe i magiczne wschodnie wybrzeże okolone wodami Morza Koralowego, będącego częścią Oceanu Spokojnego. W czasie naszej australijskiej drogi mieliśmy przyjemność parkować na noc w niezwykłych miejscach, świetnie przygotowanych kempingach i spotykać wyjątkowych ludzi, zarówno miejscowych, jak i podróżujących w podobny sposób jak my. Ich ilość była naprawdę zaskakująca. W Australii podróżowanie kamperem, czy przebywanie w miejscach wyznaczonych na biwakowanie, jest bardzo popularne. Sami Australijczycy stanowią znakomitą większość relaksującą się i przemierzającą kraj w celach podróżniczych i wakacyjnych. Towarzyszy im przy tym luz i dystans do otaczającej rzeczywistości. Są mili, aczkolwiek nie nachalni. W czasie podróży człowiek czuje się pośród nich, jak swój.

 

 

 

 

Z kolei niezwykły ład oraz porządek, dosłownie wszędzie, wskazuje na to, że Australijczycy są dobrze zorganizowani i dbają o otoczenie wokół nich. Jest to naturalne w ich postawie, jakby wyssane z mlekiem matki. Zarówno prywatne posesje, jak i ogromne pastwiska są piękne, zadbane, wykoszone i wypielęgnowane. Wydaje się niemalże niemożliwym, że dookoła tak może być. A jednak w Australii to możliwe. Stąd całe otoczenie, przyroda i drogi są jeszcze bardziej zachwycające, gdyż nie zakłóca ich żaden nieporządek.

 

 

 

 

W Australii nie można się nie zakochać. Zwłaszcza w zielonych połaciach pastwisk, łąk, gęstych od drzew i krzewów parkach narodowych, niezwykłym, różnorodnym wybrzeżu, zielonej tropikalnej dżungli wydającej wyjątkowe odgłosy typowe dla niej lub odmiennie w odgłosach buszu i jego wyglądzie. Charakteryzuje się on znacznie rzadszą roślinnością pośród której można spacerować, w przeciwieństwie do dżungli, gdzie często jest to wręcz niemożliwe, chyba, że będzie się ją karczowało maczetą 🙂 Busz występuje na terenach suchszych stąd jest mniej zielony niż soczyście zielone lasy deszczowe, czy roślinność tropikalna typowa dla wilgotniejszych rejonów. Trawy wokół niego są wysuszone. Jednakże busz ma swój urok, który mi przypomina niemalże prerie. Odgłosy wydobywające się z niego są spokojniejsze, choć wcale nie mniej interesujące. Zadziwiające jest to, że zarówno odgłosy dżungli, jak i buszu, nie przeszkadzają, a może wręcz sprawiają, że śpi się doskonale w ich towarzystwie.

 

 

 

 

 

 

Gdy pokonuje się tysiące kilometrów australijską ziemią ma się wrażenie jakby było się nie w jednym, a w kilu krajach, gdyż krajobraz ulega przemianom, a my dopiero zobaczyliśmy ułamek Australii. Odległości, ogromne przestrzenie, czas podróży są równie zadziwiające, jak i niezwykłe osobniki zamieszkujące ten wyjątkowy kontynent. Poza ogromną ilością krów, owiec i koni widzianych na pastwiskach spotyka się duże ilości kangurów. Są one bardzo ruchliwe stąd często widać ślady zderzeń pojazdów z nimi na drogach. Poza tym są stosunkowo przyjazne, czego mieliśmy dowód, gdy odwiedziły nas pewnego ranka podczas jednego z postojów. Chętnie skosztowały naszego śniadania i potowarzyszyły nam. Ponoć kangurów w Australii jest dwa razy więcej niż mieszkańców. Faktem jest, że my widzieliśmy je dość często. Co innego słodkie śpiochy koala, które mogą drzemać około 18 godzin na dobę. Wtulają się one w człowieka niemalże, jak małe dzieci i ani myślą rezygnować z tej przyjemności. Jeden nawet sam bardzo chętnie wyciągał rękę po nasze dłonie i trzymał je ku obopólnej radości.

 

 

 

 

 

 

Australia, choć jest jednym z najbardziej płaskich kontynentów, posiada wiele gór, wzgórz i interesujących skał, co czyni ją jeszcze bardziej różnorodną. Z kolei wybierając się na przejażdżkę hydroplanem, samolotem, czy helikopterem można podziwiać ogromną, magiczną Wielką Rafę Koralową – The Great Barrier Reef i okalające ją wysepki. Jest ona największą tego typu formą na świecie. Rozciąga się wzdłuż wschodniego i północno-wschodniego wybrzeża Australii łącząc, a może dzieląc 🙂 Morze Koralowe z Oceanem Spokojnym. Rafa koralowa jest niezwykłym miejscem powstałym przede wszystkim z koralowców i innych szkieletów organizmów wchodzących w jej skład. Bajeczna i przeurocza zachwyca oraz fascynuje. Ku mojej radości rafa w kształcie serca – Heart Reef istnieje naprawdę i mogłam ją zobaczyć na własne oczy, a było to jedno z moich australijskich marzeń. Jest przepiękna i naprawdę serduszkowa 🙂 Nie mam żadnych wątpliwości, że trzeba ją zobaczyć będąc w Australii. Warto także pobyć choć kilka chwil na jednej z wysp położonych tuż przy rafie racząc się ciepłą tonią wód Morza Koralowego, jak i stąpając po bielusieńkim, drobnym piaseczku. Stworzona do tego jest plaża Whitehaven Beach położona na wyspie Whitsunday. Rozciąga się ona na długości 7 kilometrów i jest niezwykła.

 

 

 

 

Australia jest krajem charakteryzującym się ogromnymi połaciami łąk, pastwisk, parków, uroczego wybrzeża z Wielką Rafą Koralową włącznie, jak i krainą zamieszkałą przez niezwykłe zwierzęta, czyli kangury, koala, krokodyle, kangury, węże, jaszczurki, delfiny, wydry i inne. Przy czym najbardziej uciążliwe sa muchy. Jest to miejsce, w którym ruch jest lewostronny, kościoły są niemalże na każdym kroku, choć tak jak i większość australijskich domów, są one parterowe, znacznie rzadziej wyższe, nie rzadko w westernowym stylu. Duży odsetek społeczeństwa ma  nadwagę, co jest widoczne niemalże na każdym kroku. Poza tym to kraj bardzo bezpieczny, a mięso kangura można kupić niemalże w każdym sklepie. Ulubionymi daniami są potrawy grillowane, które Australijczycy uwielbiają. Przy każdym domu znajduje się grill i stanowisko do przyrządzania dań tą metodą.

 

 

 

 

 

 

Przemierzając przez Australię spotyka się znaki drogowe, które w innych miejscach nie sa popularne. Uwaga Kangur! Koala! Kazuar! i tym podobne 🙂 I choć wschodnie wybrzeże charakteryzuje się słoneczną aurą my codziennie doświadczaliśmy deszczu, burz, a nawet ulew. Australia ich jednak potrzebuje, gdyż ponoć w ciągu ostatnich dwóch lat było ich zbyt mało. My dość często modyfikowaliśmy nasze plany z ich powodu. Jednakże takie deszcze, może poza ulewami, były na ogół przyjemne. Przypominały nam burze i aurę tuż po nich z czasów dzieciństwa, gdy powietrze aż pachniało po letnim deszczyku. Tak do tej pory jest w Australii.

 

 

 

 

 

 

Australia widziana moimi oczami, a bynajmniej jej wschodnie wybrzeże, to piękna, magiczna i olbrzymia kraina zachwycająca zielonymi, rozległymi przestrzeniami, zaskakującymi zwierzętami i wspaniałą naturą dookoła. Dla nas to była kraina marzeń i ich nie zawiodła, a wręcz rozbudziła apetyt na więcej. Naszą trasę przedstawię bardziej szczegółowo w następnym wpisie do przeczytania którego już zachęcam. A dziś pozostawiam Was Moje Drogie Czytelniczki i Moi Drodzy Czytelnicy sam na sam z moim powyższym postem i zdjęciami, abyście mogli radować się ze mną Australią i wierzyć w spełniające się dziecięce marzenia, takie jak nasza przygoda w Australii.

93 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *