Książki moje hobby…książki moje życie…

Książki moje hobby… Tak, tak, książki to moje hobby i moje życie…Są one moją pasją od dzieciństwa. Wypełniały moje życie i towarzyszyły mi w nim. Zaczęłam czytać odkąd nauczyłam się liter. Z perspektywy czasu widzę, że było kilka etapów w moim życiu związanych z nimi.

 

Kiedy skończył się etap bajek czytanych czasami przez mamę, zaczął się etap samodzielnego poznawania książek. Jedną z moich pierwszych książek, którą bardzo zapamiętałam była historia „O psie, który jeździł koleją” Romana Pisarskiego, która będzie zawsze bliska memu sercu. W drugiej i trzeciej klasie szkoły podstawowej wypożyczałam z biblioteki szkolnej, a potem i publicznej całkiem już pokaźnych rozmiarów egzemplarze i czytałam bardzo dużo. Na początku były to książki klasyczne uwielbiane przez dzieci, jak „Ania z Zielonego Wzgórza” Lucy Maud Montgomery, „Lessie wróć” Erica Knighta, „Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren, „Tajemniczy ogród” Frances Hodgson Burnett, „Kubuś Puchatek” Alana Alexandra Milne czy „Chłopcy z Placu Broni” Ferenca Molnara.

 

 

Było ich bardzo wiele. Mogłabym wymieniać i wymieniać. Książki już wtedy były moim drugim światem. Uwielbiałam historie w nich zawarte, utożsamiałam się niejednokrotnie z bohaterami. Kiedy nocami czytałam, nie mogąc przestać, bo one mnie bardzo pochłaniały, mama gasiła światło, a ja brałam latarkę i czytałam pod kołdrą. Mojej siostrze, która spała obok to nie przeszkadzało. Pewnie stąd może i moje późniejsze problemy ze wzrokiem, ale było warto. Później już mama wiedziała, że to moje hobby i czytam bardzo dużo, rozumiała to i wybaczała, że nie zasypiam jak inne dzieci, tylko mam potrzebę czytać.

 

Zaczął się czas książek przygodowych. Były to między innymi książki Alfreda Szklarskiego „Tomek w krainie kangurów”, „Tomek na Czarnym Lądzie” i inne tomy, „Biały kieł”  Jacka Londona, „Przygody Tomka Sawyera” i „Przygody Hucka” Marka Twaina, „W Pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza. Moimi ulubionymi były tez książki Karola Maya o Dzikim Zachodzie: „Winnetou”, „Old Surehand”, „Old Shatterhand, czy „Czarny Mustang”, a było ich więcej. Pamiętam jak dziś, że były to zniszczone egzemplarze. Był to okres fascynacji tego rodzaju przygodami i przeszedł płynnie w kolejny etap około jedenastego roku życia, czyli zwrotowi ku książkom z nutą kryminalistyczną.

 

Czytałam wówczas książki Agaty Christie i było ich wiele. Fascynowały mnie zagadki, które rozwiązywał Hercules Poirot oraz Panna Marple. Zresztą czytanie ich większej ilości, a można powiedzieć prawie wszystkich, powtórzyłam mieszkając w Katarze na samym początku wykorzystując pierwszy raz nowinki techniczne, czyli ebooki. Po drodze mojego dojrzewania z książkami następowały różne fale. Około 12 roku życia zaczęłam czytać książki dla kobiet i romanse typu Harlequin, gdyż moja ciocia posiadała ich bardzo wiele. Jadąc na wakacje do babci i dziadziusia czytywałam je bardzo namiętnie przez jakieś trzy lata z rzędu.

 

W roku szkolnym czytałam ambitniejsze książki i powieści. Była wśród nich „Trylogia” Henryka Sienkiewicza, „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza, „Lalka” Bolesława Prusa i inne książki przez niego napisane, „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej, „Chłopów” Stanisława Reymonta, „Qvo Vadis” Henryka Sienkiewicza oraz wiele innych klasyków literatury polskiej. Przeplatałam je książkami dla nastolatek miedzy innymi Małgorzaty Musierowicz. Pojawił się również „Mały książe” Antoine de Saint-Exupéry’ego i „Stary człowiek i morze” Ernesta Hemingwaya. Był w moim życiu etap zachwycenia się książkami historycznymi.

 

Pojawiło się kilka powieści obyczajowych, czas czytania bajek synusiowi, czy też książek z serii o Harrym Potterze, które Adaś uwielbiał. Aż nastał czas, który trwa już bardzo długo, a mianowicie etap kryminału, sensacji i thrillerów. Takie książki teraz czytuję najczęściej, choć nie tylko. Lubię, gdy dzieje się w nich dużo ciekawych akcji i jest w nich dużo zagadek do rozwiązania. Potrzeba odpowiedzi na wiele pytań jest fascynująca przygodą. Czym bardziej nurtuje mnie, kto stoi za wydarzeniami, tym szybciej czytam książkę, czasami dosłownie pochłaniając  ją. Ale też wracam do klasyków, takich jak „Mistrza i Małgorzata” Michaiła Bułhakowa.

 

W tamtym roku przeczytałam około dwustu książek, ale po pierwszej setce przestałam liczyć. Teraz może będę zapisywać 🙂 Wspominam miło „Imię Róży” Umberto Eco, czy też trylogię Millenium Stiega Larssona, która mnie wciągnęła bardzo i przeczytałam ją niemalże jednym tchem, choć książki nie należały do krótkich. Polecam „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” na podstawie której nakręcono film „Dziewczyna z tatuażem”, czy też     „Dziewczynę, która igrała z ogniem” i „Zamek z piasku” tegoż autora.

 

Jednakże bardzo interesujące były też książki Vincenta V. Saverskiego  „Niewierni”, „Nielegalni” i „Nieśmiertelni” polecone przez naszego kolegę pilota, czy też Jeffreya Archera „Stan czwarty”, Michaela Dobbsa „Szpieg w Jałcie, Helene Tursten „Śmierć przychodzi nocą” i „Szkarłatna partytura”. A i w tym, nowym roku czytam już trzecią książkę skończywszy poprzednio „Dziewczynę z pociągu” Stephena Kinga i „Tylko martwi nie kłamią” Katarzyny Bondy.

 

Książki towarzyszą mi przez całe życie. Ich wybór w danym momencie kształtował się bardzo różnie. Wbrew temu może, jak to powinno być, najmniej czytałam tego, co chciałam, w czasie studiów. Od kilku lat czytam znów bardzo dużo, gdyż mam czas, choć niekiedy z powodu emigracji, czy to w Katarze, czy w Wietnamie trudno mi kupować książki i przemieszczać się z nimi i stąd pomysł, że gdy nie mam dostępu do wersji papierowej czytam ebooki. Jednakże książkę w wersji papierowej uwielbiam. Za jej zapach, szeleszczące kartki, możliwość trzymania w dłoniach, czy też koło poduszki przed snem.

 

Najważniejsze dla mnie jest to, że mogę czytać. Dzień bez książki to dzień stracony. Gdy tak teraz się zastanawiam wybór poszczególnych książek na pewnych etapach mojego życia nie był przypadkowy. Przygodowe wybierałam, gdy marzyłam o podróżach, kryminalne, gdy chciałam być detektywem, romanse, gdy marzyłam o wielkiej miłości, a teraz, gdy podróżuję dość często, jestem w udanym związku, mam lojalne osoby wokół siebie czytuję to, co mnie fascynuje i pobudza do myślenia, a mianowicie historie, które zmuszają do refleksji, albo wymagają rozwiązania zagadki.

 

Oglądając film może jest prościej, ale czytając książkę należy pobudzić wyobraźnię i stworzyć samemu obraz sytuacji, czy wyglądu osób biorących udział w opowiadanej historii. To jest piękne i fascynujące w książkach. Za to je uwielbiam. Mogą nas one wiele nauczyć, albo pokazać świat do którego nie mamy dostępu. Może zresztą dobrze w przypadku tragedii, czy historii kryminalnych. Książki mogą uczyć, ale i odprężyć, pobudzają myślenie, wyobraźnię i umiejętności analityczne oraz wzbogacają język, którym się posługujemy. Książki są moją pierwszą pasją, która towarzyszy niemalże całemu mojemu dotychczasowemu życiu. Mogę śmiało napisać: książki moje hobby…książki moje życie, a bynajmniej jego znaczna część.

 

Życzę Wam spokojnego, albo, jak ktoś woli pełnego wrażeń weekendu. Takiego, jakiego Wy Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy oczekujecie. Ze słonecznym pozdrowieniem, choć za oknem słoneczka dzisiaj nie ma, życzę Wam pięknych i radosnych dni  weekendowych 🙂

8 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *